sobota, 25 kwietnia 2009

idźmy na terapię ;]

Zajmując się feministyczną analizą patriarchalnych struktur społecznych, mam wrażenie że owa "walka płci" to jakiś związek typu: ofiara - oprawca. Związek ów z perspektywy psychologicznej jest silny i co ciekawe, niejednoznaczny. Zarówno ofiara bowiem odgrywa rolę oprawcy, jak i oprawca gra rolę ofiary. Ta naprzemienna wymiana ról i cała relacja pełne jest emocjonalnych zranień i bazuje na niskiej samoocenie obu stron. Nie będę pisać o wszystkich aspektach tej neurotycznej więzi, ale najważniejsze wypunktuje:
- oprawca czuje się lepszym poniżając ofiarę i daje ofierze do zrozumienia, że jest gorsza (ty szmato)
- ofiara czuje się lepsza będąc ofiarą i poniża ze swojej perspektywy oprawcę (ty grzeszniku)
- obie strony starają się manipulować drugą stroną, bowiem nie ma tu miejsca na szczerość
- obie role dają poczucie władzy: poniżająca (oprawca wygrywa) i manipulująca (ofiara wie, że tak naprawdę ona rządzi)
- obie strony nie chcą rezygnować z własnych ról (nie chcą zmiany sytuacji, bowiem nie dojrzeli by z niej wyjść)

A teraz przeniesienie na teren socjologiczny.
W systemie patriarchalnym wiadomo, że mężczyźni rządzą (wygrywają, poniżają), bo kobiety są gorsze (np. słabsze). Jednak kobiety (i mężczyźni) wiedzą, że to kobiety wygrywają (manipulują, matkują). Kobiety grają rolę ofiary (tyle pracuję, nie mam czasu odpocząć) a jednocześnie oprawcy (traktują mężczyzn jak niedorajdów). Mężczyźni się odgryzą. I tak bez końca.
Boję się by feministki zwyczajnie nie powielały wzorca na zasadzie "odpłaty", czyli wchodzenia w ten sam chory układ "ofiara - oprawca" i przybrania akurat roli oprawcy. A jak wiadomo oprawca za chwile będzie ofiarą...

Cóż więc?
IDŹMY NA TERAPIĘ!!!
:D :D :D

Przerwanie tego łańcucha zależności każe wyjść poza układ; co ważne: docenić siebie i dojrzeć osobowościowo poszczególnej jednostce, by miała siły wyrwać się z własnej roli (ofiary, oprawcy).
Tak więc jeżeli feminizm ma coś zmienić, to nie na zasadzie odpłaty mężczyznom, ale przemiany przede wszystkim kobiet. Jeżeli feminizm pozwoli kobietom rozkwitnąć, zobaczyć własną wartość, zachwycić się sobą (osobiście i wzajemnie), to pomoże przerwać patriarchalny problem różnicowania płci w hierarchię.
Życzę sobie i każdemu: powodzenia. =)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

dzięki!

lonia pisze...

właśnie jestem w trakcie przygotowywania wykładu przeznaczonego dla kobiet, na temat przemocy i władzy jaką kobiety stosują dzięki temu i dlatego że są ofiarami. Masz coś więcej może jeszcze do powiedzenia? bo chętnie bym skorzystała...

Anonimowy pisze...

mam wrażenie, że patrząc na feminizm w kategorii "odgrywania się" jest popełniany spory błąd. będąc w ciele pokrzywdzonej kobiety nie powinno się myśleć w kategoriach zemsty. jeżeli dzieje się źle odpłacanie złem prowadzi do gorszych konsekwencji. obserwując feminiski słyszę "nie chcemy tego samego dla mężczyzn", prawdopodobnie dlatego, że musiałby to być długi proces "odpłacania" by mężczyzn, którzy krzywdzą kobiety pozbawić poczucia pewności (lub jej braku) i przewagi nad nimi (chociażby fizycznej), a może rzeczywiście dlatego, bo to nie byłoby fair. z drugiej strony jak dać do zrozumienia o nieszczęsciu, kiedy mężczyzna uważa dane postępowanie za naturalne i nie widzi w nim nic złego - może warto byłoby go uświadomić (np. zrobić takie doświadczenie z grupą mężczyzn;)). Uważam, że bardzo trudnym, ale słusznym rozwiązaniem było by postrzeganie kobiety i mężczyzny na równi. oczywiscie całe stulecia przyniosły nam masę stereotypów, które nie mogą zostać przekreślone w 1 dzień... warto zwrócić uwagę na to, że rozwój techniki coraz bardziej umożliwia równouprawnienie - podejrzewam, że niedługo nie będzie żadnego rozróżnienia na zawody damskie i meskie (tj. np. związane z tężyzną fizyczną). można będzie mówić o równouprawnieniu zawodowym. pozostaje sfera rodzinna - fizjologia, której zmienianie byłoby sztuczne (to kobieta pozostanie mamą a mężczyzna ojcem) co tak naprawdę może postawić kobietę w hierarchii wyżej od mężczyzny (tak jak królową wśród pszczół), jednak to tylko moj domysł ;) pozdr

monia zuber pisze...

Dzięki za komentarz :)
jeżeli kobiety wprowadzą zmianę na zasadzie dowartościowania samych siebie, to powstanie pewien dysonans w stosunku do mężczyzn, którzy dyskryminację uważają za "normalność", ten konflikt wprawi w ruch dynamikę społeczną, mam nadzieję, że właśnie na korzyść kobiet... stąd uważam, że odpłata nie jest konieczna by wprowadzić korzystną zmianę społeczną (nie oszukujmy się poza tym nie ma co szukać "sprawiedliwości społecznej" to utopia)
~~~~
chociaż czasem ćwiczenie w stylu "budzimy empatię" w grupie mężczyzn byłoby wskazane (bardzo pomaga, jak czasem swoich kolegów stawiam w odwrotnej sytuacji w hierarchii płciowej - od razu "łapią" o co chodzi i się buntują przeciw dyskryminacji) :P
~~~~
Ale wdzięczna jestem za uwagę odnośnie techniki i dzisiejszego dostępu do niej. W przyszłości to ona może decydować o ew. zniesieniu hierarchii płciowej..