niedziela, 22 czerwca 2008

koniec z dualizmem

Feministyczne filozofki i teolożki źródła opresji kobiet upatrują w dualistycznych koncepcjach filozoficznych (i teologicznych), które mają wpływ na kulturę i mentalność społeczeństwa. Ich zdaniem, dotychczasowa filozofia okazała się nie tyle specyficznie męska, ile raczej służebna wobec męskości przez to, że dostarcza jej pozytywnych podstaw aksjomatycznych.

Dualizm metafizyczny ma wielu „ojców”. Prekursorami dualizmu byli już presokratycy w swoim rozróżnieniu pomiędzy zjawiskiem a rzeczywistością, a następnie Platon, który w pełni rozwinął koncepcje dualistyczne w swojej filozoficznej myśli. Traktowanie ciała jako obcej siły i przeszkody w funkcjonowaniu ludzkiej duszy upowszechniło się w grecko-chrześcijańskiej tradycji (wpływy platońskie, neoplatońskie-Plotyn, a następnie św. Augustyn ). Jednak dopiero Kartezjusz zradykalizował myślenie na temat ciała. Odrzuca on pogląd Platona i Arystotelesa, że dusza jest zasadą życia (ciała). Według niego, życie ciała jest sprawą czysto mechanicznego funkcjonowania. W kartezjańskiej wersji dualizmu materia różni się zasadniczo od umysłu, czucia i podmiotowości. Ciało jest czystą res extensa, surową materialnością, a umysł jest res cogitans, myślą i wolnością.

Feministki uważają, że powyższe metafizyczne założenia doprowadziły do znaczących konsekwencji nie tylko w zachodniej filozofii i nauce, ale również w kulturze i codziennym życiu społecznych relacji. Zdaniem feministycznej filozofki, Susan Bordo, intelektualny wytwór Kartezjusza był produktem ówczesnej kultury niezwykle „ginefobicznego wieku”. Jego teoria wiedzy była psychologiczną reakcją na niepokój spowodowany utratą natury-jako-matki. Negatywny paradygmat rozumienia materii został podważony dopiero przez teorię względności Einsteina oraz późniejszą teorię kwantową i metafizykę procesu Whiteheada. Zdaniem feministek niechęć wobec ciała czy zgoła lęk przed nim jest w filozofii nie tyle efektem samego rozróżnienia ciała i umysłu jako odrębnych substancji (bytów), ile efektem sposobu, w jaki ciało i umysł są rozumiane i definiowane, a mianowicie: jako wzajemnie wykluczające się kategorie. Wzajemne wykluczanie się ciała i umysłu połączone jest dodatkowo z hierarchizowaniem, bowiem umysł zostaje uprzywilejowany w stosunku do ciała. Filozoficzna dewaluacja ciała ma poważne konsekwencje polityczne, szczególnie dla kobiet, jako tych, które były i są definiowane jako bardziej korporalne niż mężczyźni. Przypisywanie hiperkorporalności kobietom, mocno zakorzenione w podstawowym dualizmie umysłu i ciała, łączy się z pokrewnymi dualizmami formy/materii, aktywności/bierności, rozumu/uczucia i kultury/natury. W połączeniu z tymi dychotomicznymi rozróżnikami kategorii, umocniła się hierarchiczność dychotomii męski/żeński i wpłynęła na sytuacje, w których kobiety, tylko z powodu swej kobiecości, były traktowane jako intelektualnie i społecznie (praktycznie) upośledzone.

Filozofki w reakcji na tak ujęte rozumienie kobiety podjęły filozoficzny dyskurs nt. kobiecości. Wśród teoretyczek, które podjęły ten temat wyłoniły się dwie opcje: feministyczny esencjalizm oraz feministyczny konstruktywizm społeczny. Esencjalizm opowiadał się za biologicznym, uniwersalnym, płciowym i poprzedzającym społeczne wpływy elementem decydującym o kształcie podążającym dopiero za nim gender, tj. płci społeczno-kulturowej czy kulturowej tożsamości płciowej. Konstruktywizm społeczny zrodził się z krytyki pierwszego poglądu, początkowo wychodził od najczęściej od marksistowskich teorii, a następnie (w latach 80.) z psychoanalitycznych teorii J. Lacana. Zaprzeczał on istnieniu jakichkolwiek stałych, uniwersalnych i substancjalnych cech rozstrzygających o rodzajowej przynależności człowieka. Wieloletni dialog między feministkami doprowadził do wielu teorii podmiotu, w tym do tzw. korporalnego feminizmu, który jest wspólnym szyldem wielu feministycznych koncepcji odwołujących się do szerokorozumianej tradycji postmodernizmu.

W korporalnym feminizmie kobiecy nowy podmiot to cielesny (materialny) podmiot w procesie stawania się, formowany z aktywnego, intelligibilnego ciała, a nie wyłaniany z podświadomości mężczyzny, jako niepełność czy brak. Ma to być podmiot płynny, a nie substancjalnie ustalony raz na zawsze, nie esencjalny, nie rozszczepiony na ciało i ducha na modłę kartezjańską. Nie „poza czasem” ale historycznie i kulturowo usytuowany (dyskursywnie ograniczony), rodzajowo specyficzny, szeroko otwarty na zmiany, otwarty na dalszym teoretycznym rozwinięciom i modyfikacjom w spotkaniu z nowymi koncepcjami (jak np. feminizm amazoński czy cyberfeminizm).

Brak komentarzy: