piątek, 30 października 2009

gdzie archetyp silnej kobiety?


Kobiety potrzebują mitów i narracji, które utwierdzą, rozbudują i stworzą przestrzeń znaczeń dla kobiecej siły. Emancypacja kobiet nie może iść jedynie po wytartych ścieżkach krytyki patriarchalizmu. Znane obszary krytyki, pobudzone emocjami wyniesionymi z traumy przykrych doświadczeń, oczyszczą rany, jednak nie zbudują "nowego serca". Po przeżyciach "pustyni", o której pisałam post wcześniej niezbędna jest rekonwalescencja w postaci budowania nowej, świeżej i kwitnącej tożsamości.
Feministki jak prawdziwe archeolożki docierały w ostatnich dziesięcioleciach do prastarych mitów i legend, które mogły posłużyć jako źródło i podstawę ich nowego świata. Rekonstrukcja jednocześnie istniała z praktyką reinterpretacji, jak i transformacji mitów, które nosiły znamiona dyskryminacji płci.
Po czasie "odkopywania starych kości" nadszedł w końcu czas na nową erę - twórczość, która pozwolila kobietom na projektowanie nowych przestrzeni znaczeń dla kobiet.
Tutaj jednak widzę, jak współczesne chrześcijaństwo nie docenia owego procesu nowej tożsamości. Ta nowa przestrzeń znaczeń jest szansą również dla chrześcijanek, jednak marwtię się czy chrześcijaństwo nie "prześpi" tego ważnego etapu emancypacji. Dlaczego? Przede wszystkim z powodu, że ciągle chrześcijaństwo nie poradzilo sobie z feministyczną krytyką: okopało się i broni starych pozycji, zamiast zadbać, aby współczesne kobiety czuły się dobrze w granicach kościołów chrześcijańskich.
Po drugie - z uwagi na lekceważenie głosu kobiet, chrześcijaństwo nie uczestniczy w budowaniu nowego świata znaczeń. Tym samym wyemancypowane kobiety zbudują swoją silną tożsamość p-o-z-a chrześcijaństwem, a to jest mało optymistyczne.

Religia zawsze dostarczała człowiekowi mitów, dzięki którym odnajdywał swoje powołanie, siłę i wyjątkowość. Typy, archetypy, modele, mity, legendy służą budowaniu tożsamości.
Mężczyzna w chrześcijaństwie odnajdzie archetyp wodza, przywódcy, silnej jednostki, wojownika, itp. obok innych wzorców. Co najważniejsze - odnajdzie te obrazy w wyobrażeniach o Bogu Stwórcy {Bóg wciąż w chrześcijaństwie pozostaje Osobą w podświadomości płciową - męską}.
Inaczej ma się z archetypami kobiet. Jest ich w chrześcijaństwie wciąż za mało, wciąż są marginalizowane, wciąż nieliczne wiążą się z siłą/potęgą/samodzielnością/.... i co gorsza - mało z nich łączy się z Bogiem Stwórcą.

Nadzieją może być ordynacja kobiet (a w postaci ordynowanych kobiet tworzy nowe żywe wzorce), która nieco klinem (protestanckim na razie jedynie) wbija się w obszar teologii i liturgii, nie wspominając o duszpasterstwie. Jednak mnie nie zaspokaja. Uważam, że praktyka powinna iść jednocześnie ze światem znaczeń, czyli teorii (teologia, publicystyka, przekaz,itp. ...a w końcu zmiana światopoglądowa i mentalna).
Tak więc istnieje ogromna niezagospodarowana przestrzeń nowych znaczeń, która powinna rozkwitnąć (i oby tak się stało). Mity chrześcijanki silnej, wolnej, samo stanowiącej, walczącej o siebie i innych, twórczej, mądrej, życiodajnej, przywódczej, sądzącej, wprowadzającej pokój i rozkwit, niezłomnej, niezwyciężonej, odradzającej się, nauczającej, stanowiącej wzór do naśladowania, pełnej energii i szczęścia, ...wciąż czekają na swój czas by wyrosnąć jak drzewo zasadzone nad strumieniami.
Zadanie dla nas, kochane panie.
Trzymam mocno zaciśnięte kciuki, aby nam się udało. Nie jesteśmy same, siłę czerpać zawsze możemy od Stwórcy, który ukształtował nasze serca silnymi, odważnymi, mądrymi i niezłomnymi ...na swój obraz.
:)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Co się według Ciebie kryje pod hasłem współczesne chrześcijaństwo? Czy chrześcijaństwo może coś robić lub nie robić? Bo nie lubię uogólnień, a tym bardziej wsadzania wszystkiego do jednego wora i uosabiania tego. Tylko konkretna osoba lub grupa osób może mieć na coś wpływ, a nie bezosobowy twór, jak w tym wypadku religia chrześcijańska. Proszę sprecyzuj, kto konkretnie popełnia błąd. Bo np. w moim kościele do mszy służą właściwie tylko dziewczynki - ministrantki, a ksiądz na kazaniu wyraźnie i bardzo dobitnie powiedział, że kościół to nie skansen, ani żaden antykwariat i musi iść do przodu. Nie może być taki, jak 2000 lat temu, choćby dlatego, że my jesteśmy inni, wymagania inne (rosną), a Bóg wymaga od nas rozwoju. Oczywiście do pewnych rzeczy musimy jeszcze dojrzeć. Być może kapłaństwo kobiet do tych rzeczy właśnie należy. Nie wiem. Nie wiem, bo nie jestem pewna czego w tej konkretnej materii oczekuje od nas Bóg (to jest przecież najważniejsze) i czy w ogóle jest dla Niego istotne, jakiej płci jest kapłan czy jest to ważne tylko dla ludzi? Pozdrawiam

Unknown pisze...

To jest bardzo optymistyczne, że chrześcijaństwo prześpi jednak swoją szansę i "mądre" chrześcijanki, dla których Ewangelia jest zbiorem mitów ;-), będą budowały co tam sobie potrzebują budować poza chrześcijaństwem.
Jestem ateistą i przeciwnikiem chrześcijaństwa, ale przeciwników lubię mieć dużych i mądrych; niech prześpią, niech prześpią :) Kłaniam. Czarny__

Anonimowy pisze...

Jestem praktykującą katoliczką i boli mnie marginalna rola kobiet w Biblii na przykład. Sama prowadzę aktywne życie naukowe (studia doktoranckie) i proponowany przez Biblie wzór kobiety pokornej, cichej i nie wyrażającej swojego zdania w kościele (list św. Pawła) zupełnie mi nie odpowiada. Często czuję się rozdarta między tym co proponuje kościół a wyznawanymi przeze mnie poglądami feministycznymi. Każdy chce czuć się silny psychicznie, niezależny, mądry i mający coś do powiedzenia, również kobieta. Nie wystarcza jej bycie jedynie "odblaskiem mężczyzny" (znów list św. Pawła). Myślę że wiele inteligentnych wierzących kobiet ma z tym problem, tego typu poglądy blokują ich rozwój teologiczny.

Anonimowy pisze...

Ja się często zastanawiam jak daleko można się posunąć w budowaniu "nowej roli" kobiety w Kościele*, tak aby nie wylądować z tym gdzieś daleko od Biblii. Ostatni mój wniosek, z tych najprostszych, to stwierdzenie, że Paweł w swoich listach odnosił się niemal wyłącznie do kobiet zamężnych - kobieta niezamężna nie podważy "głowy rodziny" odzywając się... (wstępny wniosek, nie przywiązuję wago do tego czy wypowiada się mężatka, czy nie-mężatka). Druga sprawa, to wykształcenie - jako że kobiety nieco dawniej i nieco na wschód od nas były nieco gorzej wykształcone - ograniczano ich aktywność, ze względów, które mam nadzieję zrozumiale, określę mianem "estetycznych".
Nie wiem czy jestem zwolennikiem feminizmu w Kościele, ale na pewno uznaję, że człowiek - tj. zarówno mężczyzna jak i kobieta - niezależnie od płci, może mieć coś mądrego do powiedzenia i nie można mu/jej wtedy zabronić mówić, działać, iść naprzód...

*Kościół jako zbiór jednostek należących do Chrystusa, niezależnie od przynależności denominacyjnej.

Agata